Wyglądasz jak decyzja podjęta w pośpiechu…

Screenshot

Znasz ten moment, kiedy stajesz przed lustrem i nie wiesz, czy wszystko wygląda dobrze – czy po prostu znowu wygrały ciuchy o silnej osobowości.
Kolory? Znajome. Stylizacja? Sensowna. Nawet fryzura nie protestuje.
A jednak ciało mówi „nie wiem”, oczy przewracają się lekko w górę, a oddech kończy się gdzieś w strefie szyi.

To nie jest dramat.
To jest estetycznie zapakowany brak obecności.
Wyglądasz, jakby ktoś inny – bardzo miły, bardzo kompetentny – podjął za Ciebie decyzję.
Najpewniej był to Kalendarz Google. Albo Twój wewnętrzny Komitet ds. Wyglądania Porządnie.

Bo czasem wyglądasz jak decyzja podjęta w pośpiechu.
Zrobiona w biegu między mailem a mikrofalą.
Zrobiona tak, żeby nie było wstydu. Ale bez pytania: „a co ja mam dziś do powiedzenia?”

To nie znaczy, że brakuje Ci stylu.
To znaczy, że zabrakło przerwy między szczoteczką do zębów a swetrem – tej jednej mikrosekundy, w której mogłaś siebie zapytać: „ej, jesteś?”

Kiedy braknie obecności, ubranie zamienia się w scenografię.
A Ty – z głównej bohaterki życia – robisz się statystką we własnym planie dnia.
Jest elegancko – ale duszno.
Jest klasycznie – ale jakbyś się miała dziś pojawić w Excelu, a nie w rozmowie z własną intuicją.
Jest stylowo – ale jakbyś musiała coś udowodnić. Komuś. Nawet jeśli to tylko Twój kubek termiczny.

To nie brak gustu. To brak chwili, w której mogłaś powiedzieć: „stop, co dziś naprawdę żywe we mnie? Oprócz ochoty na ciastko.”

Bo styl nie powinien być efektem kreatywnego zmęczenia.
Nie powinien być też mechanizmem zarządzania wrażeniem.
Może być czymś innym: czułym znakiem, że jesteś tu.
Bez narzędzi kontroli. Bez gry. Bez czterdziestu sekund paniki przy szafie.

Ubranie to nie zbroja. To nie aktówka.
To może być Twoja cicha mapa – ale tylko, jeśli Ty naprawdę chcesz się gdzieś spotkać.
Z sobą. Nie z agendą. Nie z instrukcją „jak wyglądać jak osoba, która ogarnia życie i jednocześnie piecze chleb”.

Piszę o tym, bo to nie są tylko ubrania.
To są mikrodecyzje, które mówią: czy ja siebie dziś widzę? czy tylko obsługuję codzienność?
Bo też tam byłam.
Ubierałam się w „rozsądek z domieszką dobrego wrażenia”.
Oddychałam bardzo płytko – w granacie.
I znam ten moment, kiedy po raz pierwszy ubierasz coś, co nie pasuje do schematu – ale pasuje do Ciebie.

Jeśli coś w Tobie się poruszyło – może to był beż, który poczuł się urażony – zostaw mi kilka zdań.

👉🔗 Tu jest ankieta – miękka, bez zobowiązań, jak stary szal.
W odpowiedzi – PDF: „10 pułapek koloru, które odbierają Ci siłę”.
Nie terapii. Nie stylizacji. Po prostu: zatrzymania.

Nie musisz być gotowa.
Wystarczy, że masz ochotę się trochę rozpiąć. W metaforycznym sensie.
To nie jest sprzedaż. To nie jest manifest.
To jest zaproszenie do poszukiwań – z lekkim uśmiechem i dobrym światłem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *